Geoblog.pl    naszepodroze    Podróże    Tajlandia-Kambodża 2011    Płyniemy, ale integracja międzynarodowa działa
Zwiń mapę
2011
28
mar

Płyniemy, ale integracja międzynarodowa działa

 
Tajlandia
Tajlandia, Krabi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10071 km
 
Wylądowaliśmy na Krabi. Niestety nie wygląda to za dobrze. Leje (L E J E! ! !) deszcz. Zdziwieni turyści patrzą z niedowierzaniem przez szyby autokaru (150 BTH z lotniska na plażę Ao Nang). Chyba do nikogo nie dociera fakt, że zamiast pięknego słońca i gorącego powietrza za oknami jest chłodno i mokro.

Trochę martwi mnie fakt, że nie mamy zarezerwowanego żadnego noclegu i w tym deszczu razem z bagażami będziemy się włóczyć w poszukiwaniu czegoś sensownego i niedrogiego. Szczęście się do nas jednak uśmiecha i już w autokarze poznajemy Niemca ok. 50 lat, który ma zarezerwowany jakiś podobno całkiem niezły i niedrogi hotel. Idziemy z nim, jednak wolne miejsca będą dopiero jutro. Dziś musimy szukać czegoś innego. Zostawiamy bagaże i brodząc w wodzie po kostki ruszamy na poszukiwania. Zadanie nie jest proste, ponieważ okazuje się, że na wyspach królują same drogie hotele - głównie SPA - żądające za nocleg ok. 3000 BTH (w dotychczasowych hotelach płaciliśmy ok. 1000 BTH). W końcu udaje nam się znaleźć nocleg na dziś w czystym hotelu za rozsądną cenę. Kiedy umordowani i przemarznięci rzuciliśmy bagaże na podłogę, zaobserwowaliśmy dziwną rzecz - żona kapie na niebiesko. Okazało się, że zakupione w Kambodży spodnie są naturalnie farbowane i zanim zostaną sprane, to przy pierwszym namoczeniu gubią swój barwnik. Całe nogi żony oraz hotelowa podłoga z lobby do naszego pokoju jest niebieska.

Wieczorem wybieramy się "na miasto". Podczas kolacji poznajemy parę starszych Norwegów. Nie mają dla nas dobrych informacji - na Krabi leje non stop od ostatniego tygodnia. To nam się trafiło! Po kolacji idziemy się powłóczyć i zahaczamy o knajpę, w której szefem jest Szwajcar, który postanowił zostać tu trochę dłużej, bo tak mu się spodobało i teraz sobie pracuje korzystając z uroków (jak nie pada) tego miejsca. Przy piwku i grze w bilard poznajemy parkę z Nowej Zelandii. Międzynarodowy bilard powoduje, że humor zaczyna nam na nowo dopisywać. Wynik 1:1 satysfakcjonuje wszystkich :) Jest na tyle pozytywnie, że nawet przestało lać! Cieszymy się, że to dobry znak i modlimy się, aby jutro było słońce. Niestety z drugiego wybrzeża płyną do nas niepokojące wieści od Leszka i Marysi - my modlimy się o słońce, oni modlą się o życie. Koh Phangan zalany i odcięty od świata. Po raz kolejny podczas tego wyjazdu mamy niezłego farta!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 16 wpisów16 0 komentarzy0 20 zdjęć20 5 plików multimedialnych5
 
Nasze podróże
19.03.2011 - 03.04.2011